Chociaż w kuchenkach mikrofalowych nie ma nic do spalenia, wieśniacy często zwracają się do mnie o ich naprawę. Zwykle wymieniam bezpieczniki, zepsute diody wysokiego napięcia, czasem zmieniam wypalone magnetrony.
Ten problem nie przeszedł także przez moich dziadków. Paliła się w nich kuchenka mikrofalowa, nie było na co rozgrzać pysznych ciast babci.
Sekcja zwłok wykazała, że przyczyną jest płyta sterująca, a mianowicie zegar mikrokontrolera, który kontroluje tryby pracy mikrofal i jednocześnie pokazuje aktualny czas.
Cóż, dobrze jest z zegarem babci, nikt nie zauważy tej straty, ale przy mikrokontrolerach jest napięty wszędzie, nie tylko u babci. Wspinając się po Internecie, zdałem sobie sprawę, że wyszukiwanie, zamawianie, a następnie wymiana takiej tablicy nie ma sensu, więc postanowiłem w ogóle wyrzucić ją z kuchenki mikrofalowej. A także regulator mocy. W każdym razie moja babcia używa tej kuchenki mikrofalowej tylko do szybkiego podgrzewania produktów i zawsze przy 100% mocy.
Znalazłem starą zepsutą kuchenkę mikrofalową w stodole, odkręciłem z niej blok przełączników i przylutowałem do niej przewody zasilające. Z kawałka białego plastiku okładzinowego wyciąłem nowy panel przedni. Marker namalował na nim babcię dzielącą minuty. Teraz wszystko jest proste i niezawodne, jak w zbiorniku i tylko jeden długopis.
Pomimo mojego ponad czterdziestoletniego doświadczenia w radiu amatorskim i specjalizacji inżyniera - projektanta, nie lubię tych wszystkich mikrokontrolerów, zwłaszcza chińskich. Kocham niezawodność. Mechanika. Zarówno w godzinach, jak i w samochodach. I także w kuchence mikrofalowej.