Jako podstawę postanowiłem wziąć gaźnik z piły łańcuchowej. Jest membraną, bardzo dobrze dostrojoną. Jeśli chodzi o przepustowość, myślę, że wystarczy obrócić silnik do około 2000 obr / min. I to więcej niż wystarcza.
Więc znowu, jakie są zalety?
1. Dobre tworzenie mieszaniny (IMHO, ale jest lepsze niż na VAZ z tymi tubkami emulsyjnymi, milionem dysz i innymi śmieciami)
2. Bardzo dokładna regulacja jakości mieszanki za pomocą śruby na węgliku.
3. Oczekiwane oszczędności. Myślę, że jeśli jeździsz wyłącznie na takim carbo, bez głównego można uzyskać 5-7 litrów zamiast 10-11 litrów. Cóż, to wszystko w oku.
Dzisiaj próbowałem to wszystko zrobić. Wyjął gaźnik ze starej piły łańcuchowej i usunął wszystkie klapy. Następnie odciął kawałek miedzianej rurki, która ciasno „skręciła” się w kanał karby do dyfuzora. Podłączony do zbiornika gazu w zbiorniku samochodu.
Oczywiście, że jeszcze nie zainstalowałem gaźnika. Okazało się, że zainstalowano „gaźnik w gaźniku”. To znaczy, włożyłem małą rurkę węglowodanową do pierwszej komory gaźnika Zhiguli (cóż, to tylko eksperyment). Pozostała przestrzeń była wypełniona szmatami.
Wąż doprowadzający paliwo do rodzimego węglowodanu zatkany drążkiem.
Uruchomił samochód, wlewając trochę paliwa bezpośrednio do kolektora. Kiedy samochód był na biegu jałowym (w gaźniku pozostało paliwo), ręcznie próbowałem zgazować. Mini-gaźnik działa dobrze, z rozpylacza (dyszy) paliwo wyraźnie przychodzi w postaci emulsji (mgły). Ale silnik nie utrzymuje obrotów, gaśnie, najwyraźniej za mało benzyny. Okazało się, że wszystkie śruby są dobrej jakości. Bezskutecznie.
Prawdopodobnie dużo powietrza zasysa szmatę, mieszanina jest słaba do pracy. Będę dalej chemizować. Zrezygnuję z subskrypcji wyników.
Przepraszam za jakość zdjęć))