Zgodnie z ideą i powołaniem szpitala, przychodnie, polikliniki są zobowiązane do pilnowania zdrowia ludzi, zapobiegania i leczenia chorób, przestrzegając przymierza „ojca medycyny”: „Nie szkodzić!” Czy to faktycznie jest w naszych placówkach medycznych? Nie wiem gdzie, ale w naszym mieście te instytucje pełnią swoje funkcje w dziwny sposób. W gabinetach lekarskich i przychodniach nie będziesz mógł przejść do zabiegu, chyba że zmienisz się w jedną z par tłustych, poszarpanych kapci leżących na podłodze u progu pokoju. Na przykład całkowicie odmówiłem takiej „infekcji”, w wyniku której pielęgniarka nie przepuściła mnie przez próg. Tak łagodnie, jak to możliwe, przekonywałem moją odmowę, przekonałem ją, że mam własne własne drobnoustroje i nie potrzebuję obcych. Moja siostra całkowicie się ze mną zgodziła i wcisnęła strzykawkę w tyłek ... przez próg, zachęcając mnie, żebym przyszła następnym razem z kapciami. „Sprytna” rada, nic nie możesz powiedzieć - nieść zarazki z domu szpitala!
„A co z przysięgą Hipokratesa?” Zapytałem moją siostrę.
- A dla nas „do żarówki” mamy rozkaz, aby nie puścić. Mamy tego samego Hipokratesa - naszego ministra, więc zapytaj go.
Dzięki tak absurdalnej metodzie nasi lekarze tworzą dla siebie kontyngent nowych pacjentów.
Po powrocie do domu zacząłem szukać wyjścia, jak znaleźć drogę do serca pielęgniarki, bez zdejmowania butów. I znalazłem - w kuchni wśród sterty plastikowych toreb na żywność. Wziął kilka torebek w zależności od wielkości butów i następnego dnia, jako kosmita, pojawił się przed oczami pielęgniarki. Pochwaliła swoją pomysłowość, a ja doradziłem jej przy wejściu do biura, aby położyła automat do sprzedaży rolek papieru toaletowego, który mógłby służyć do owijania butów. Po zabiegu wyrzuciłem moje torby do kosza.
Następnie próbowałem zgrzać jednorazowe „buty łykowe” z kawałków folii szklarniowej, aby skleić je z brązowego papieru. I wiesz, to świetny jednorazowy but.
A pielęgniarka o ministrze powiedziała kłamstwo. Gdyby był w nim kropla Hipokratesa, zabroniłby tej hańby w gabinetach zabiegowych, a same siostry ofiarowałyby pacjentom przy wejściu do gabinetu jednorazowe „łykowe buty”, na przykład z gazet, za darmo lub za symboliczną cenę pensji „szewcowi” „Oraz koszty makulatury. Ktoś powie, że to nie czas na kryzys, wiesz ... Bzdura. To tylko niechlujstwo, nadzieja na szansę. I, co zaskakujące, większość pacjentów znosi ten absurd i przeciąga infekcję do domu. To naprawdę - „Umysł nie może zrozumieć Rosji”.